wtorek, 3 kwietnia 2007

Moda na jakość

Mam wrażenie, że na rynku pojawia się mocno niezdrowy trend w kontekście jakości oprogramowania. Firmy zmuszone zajmować jak najwcześniej dany sektor rynku, decydują się na wypuszczanie oprogramowanie o znacznie zaniżonej jakości.

Z jednej strony jest to pokierowane rozsądną przesłanką, że wczesne zajęcie rynku pozwoli na opanowanie go w dużej ilości a ewentualne defekty można bardzo szybko naprawić aktualizacją. Z drugiej jednak strony powstaje problem, który nazwałbym "mitem wczesnego zajęcia rynku".

Nie jestem specjalistą od marketingu ale zastanawiam się na ile słaba jakość tych produktów ogranicza rynek...? Zastanawiam się czy klient - słysząc od znajomych lub czytając w Internecie o słabej jakości danego produktu - zrezygnuje z nowoczesnej technologii i postanawia przeczekać aż nowinka "dojrzeje"?

Najgorszy scenariusz to taki, że klient zapamięta nazwę firmy i po pewnym czasie zakupi implementację u innego dostawcy, "tak na wszelki wypadek". W najlepszym wypadku - po prostu wstrzyma się o zakupu bo uzna to za naciąganie. Taki paradoks musi w efekcie przynieść ogromną presję na działy testów. Firmy chcąc zajmować rynki bardzo wcześnie będą wymuszały skracanie harmonogramów testów.

Ekstremalnie krótki czas dostarczenia systemu na rynek musi - domyślam się - obarczać ogromnym obciążeniem zespoły jakości mające szansę na sprawdzenie jedynie podstawowych funkcjonalności (pomijam przypadki kiedy testowanie jest zupełnie eliminowane z harmonogramów). Rodzi to poważne konsekwencje... np. skupienie się tylko na funkcjach technicznych (np. odpowiedzialnych za możliwość przeprowadzenia przyszłej aktualizacji), pozostawia pod znakiem zapytania sensowność produkowania czegoś co nawet w minimalnej nawet mierze po prostu nie działa.

Znowu prowadzi mnie to do paradoksu opisanego powyżej. Klient jest wściekły bo nie działa zasadnicza funkcja lub działa bardzo niepoprawnie a z drugiej strony ma zupełnie w nosie to że mechanizm zapewniający mu możliwość aktualizacji jest w pełni bezpieczny i niezawodny.

Częściowo problem czasu poświęcanego na "bezproduktywne" testy (rozumiane także jako proces utylizowania produktów testów a więc implementowanie poprawek w oprogramowaniu) można rozwiązać poprzez XT. Ale choć nie wiem jak lekkich metodyk użyjemy i tak potrzebny jest okres czasu po zakończeniu produkcji oprogramowania, który sprawdzi czy dostarczony efekt jest zgodny z oczekiwanym.

Brak komentarzy: